Nastoletnia trauma z miłością w tle. Recenzja książki „The Boy She Hates” Stacey Marie Brown



Oglądałam wiele filmów (np. „Grease”) związanych z czasami szkolnymi, w których był ranking popularności. To właśnie na jego szczycie znajdowały się cheerleaderki i szkolne piękności, o których względy ubiegał każdy. Jednak tylko niegrzeczni chłopcy mogli cieszyć się ich towarzystwem. Podobną tematykę porusza zagraniczna autorka Stacey Marie Brown w powieści „The Boy She Hates”.












Autor: Stacey Marie Brown

Tytuł: „The Boy She Hates”

Tytuł oryginalny: „Shattered love”

Wydawnictwo: Wydawnictwo NieZwykłe

Data wydania:2022-08-11

Gatunek: literatura obyczajowa, romans

Liczba stron: 394








Recenzja książki „The Boy She Hates” Stacey Marie Brown

Jaymerson Holloway cieszy się życiem, o którym większość jej rówieśniczek tylko śni – jest szkolną pięknością, umawia się z najgorętszym chłopakiem i budzi podziw jako cheerleaderka. Jedyną skazą jej nastoletniego życia jest brat bliźniak jej chłopaka – Hunter Harris. Dziewczyna szczerze go znosi i trzeba przyznać, że młody buntownik jest zupełnym przeciwieństwem swojego brata, Coltona – obraca się wśród szemranego towarzystwa, przemawia przez niego ogromny bunt, ciągle sprawia kłopoty, a jego ciało zdobią liczne tatuaże. Jaymerson nienawidzi go od chwili, w której go poznała – i ze wzajemnością.








Nadchodzi jednak dzień, który zmienia wszystko. Jaymerson, Colton i Hunter biorą udział w wypadku samochodowym, w którym ginie ukochany głównej bohaterki. Po tym wszystkim świat dziewczyny wali się, a ona sama przechodzi ogromną metamorfozę. Nie zależy jej już na cheerleadingu, ma gdzieś idealny wygląd oraz odnosi wrażenie, że jej przyjaciółki są jeszcze bardziej fałszywe i wredne niż zwykle. Na domiar złego, teraz jak na złość coraz częściej wpada na Huntera, który wydaje się obrzucać ją jeszcze bardziej nienawistnym spojrzeniem niż zwykle. Jaymerson musi jednak znieść fakt, że choć Hunter i Colton byli do siebie podobni jak dwie krople wody, nic nie cofnie śmierci jej ukochanego chłopaka.



„Miałam wrażenie, że latam, wznosząc się wyżej i wyżej z cudowną wolnością. Potem spadłam z cudownego nieba. Szkło rozsypało się w pył, a metal wygiął z szarpiącym nerwy chrzęstem. Dojmujący ból odebrał mi dech i pozbawił zmysłów, zupełnie jak u oskubanego ptaka. A później… Nic. Pustka. Żadnych dźwięków, żadnego smaku, żadnych odczuć, żadnej mnie. Tylko ciemność.”




Nastoletnia trauma z miłością w tle

„The Boy She Hates” autorstwa Stacey Marie Brown to zdecydowanie historia mało odprężająca, smutna i refleksyjna. Autorka opowiedziała tu niełatwą historię, w której główne role odgrywają osoby bardzo młode, już na starcie życia skazane na wielką traumę związaną z utratą ukochanej osoby. Wiąże się to z wielkim mętlikiem, który z jednej strony podpowiada, aby ruszyć dalej, ale z drugiej wciąż przypomina o ważnym życiowym rozdziale, który już nigdy nie powróci.



Stacey Marie Brown w przepiękny i delikatny sposób ukazuje swoim czytelnikom, jak pewne wydarzenia mogą zmienić człowieka lub udowodnić mu, że dotąd udawał kogoś, kim wcale nie był. Mamy tu do czynienia z przewartościowaniem własnego życia, które następuje zwykle po tragediach, jakich doświadczamy.





„The Boy She Hates” Stacey Marie Brown

Historia przedstawiona w książce „The Boy She Hates” naszpikowana jest trudnymi emocjami, które na każdym kroku chwytają nas za serce i rozbijają je na kawałki. Oprócz ciekawej fabuły czytelnik zetknie się tu również z doskonałym warsztatem autorki, co pozwala mi ocenić tę książkę na piątkę z plusem. Jeśli tej jesieni planujecie się wzruszyć przy książce, „The Boy She Hates” zapewni Wam to, czego oczekujecie i… pozwoli przypomnieć, aby czerpać z życia tyle, ile się da. Gorąco polecam!






Oglądaliście kiedyś „Grease”? Co sądzicie o fabule książki? Zainteresowała Was, czy niekoniecznie?






* Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś/eś ! Bardzo miło mi Cię gościć. Dziękuję za każdy komentarz. Liczę, że będziesz wpadać częściej :)